MLWZ Recenzja Artur Chachlowski

Odkrywamy nowe progrockowe terytoria. Zespół The Skys pochodzi z Litwy i w ciągu 15 lat swojej działalności dorobił się już kilku wydawnictw oraz nagród. Wśród tych pierwszych wymieńmy album „Civilized” (1997) wydany w formie kasety magnetofonowej, EP-kę „Dreams” (1999) też osiągalną wyłącznie na kasetowym nośniku, oficjalną debiutancką płytę „Postmodern Game” (2004) oraz wydany pod koniec ubiegłego roku – zaskakująco dobry i dojrzały album „Colours Of The Desert”. Wśród drugich należałoby wymienić nagrodę polskiej publiczności na „Rockowych Andrzejkach 2011” oraz prestiżowe wyróżnienie na New York International Music Festival w 2004 roku. The Skys mają też w swoim dorobku występy na festiwalach Prog Farm w Holandii i Crescendo we Francji. Jak więc widać, działają w progresywnym światku (i to z powodzeniem) nie od dziś, ale jakoś do tej pory nie zdołali się przebić ze swoją muzyką do Polski. Z tym większą radością przybliżam dziś sylwetkę naszych braci Litwinów, którzy niedawno nadesłali do MLWZ swoje najnowsze wydawnictwo. Jonas Čiurlionis (v, g), Aleksandr Liutvinskij (g), Justinas Tamaševičius (bg), Božena Buinicka (k, v) i Ilja Molodcov (dr) na płycie „Colours Of The Desert” posługują się na płycie „Colours Of The Desert” alegorią pustyni, a właściwie wyprawy na pustynię, do której porównują kręte ścieżki ludzkiego życia. „Życie to taka podróż, w której czyhają na nas niebezpieczeństwa i miraże, a każdy z nas po odbyciu takiej podróży, wraca z niej odmieniony” – tłumaczy lider zespołu The Skys, Jonas Čiurlionis. Tematyka pustynnej tułaczki przewija się w tekstach i tytułach poszczególnych utworów („Colours Of The Desert”, „The Pyramid”, „Lethal Kiss”, „Walking Alone”), a także w orientalnych smaczkach (jak na przykład wokalizy Boženy Buinickiej w skądinąd najlepszych na płycie utworach „Colours Of The Desert” i „Lethal Kiss”). Muzyczne propozycje Litwinów są trudne do jednoznacznego zdefiniowania. Wymykają się wszelkim próbom zaszufladkowania czy wrzucenia do worka z którymś konkretnym (pod)rodzajem rocka. Ale, podkreślmy to od razu, nie oznacza to wcale, że mamy do czynienia z albumem na wskroś eklektycznym, i że The Skys próbuje zasymilować w swoich produkcjach nie wiadomo jak wiele różnych stylów. I choć w rockowej osnowie muzyki zespołu przewijają się elementy jazzu, elektroniki, metalu, a nawet muzyki bliskowschodniej, to trzeba jasno powiedzieć, że wszystko to doskonale pasuje do siebie i całkiem dobrze współgra ze sobą. Żeby jednak odpowiednio nakierunkować czytających tę recenzję i wskazać moje osobiste skojarzenia budzące się w trakcie słuchania płyty „Colours Of The Desert”, to powiem, że muzyka The Skys przypomina mi swoim stylem produkcje spod znaku Eloy i The Alan Parsons Project. Ale słychać też w niej echa The Gathering, Renaissance, Pink Floyd, a także naszego Hipgnosis. Jak widać, rozrzut to dość spory, ale – podkreślam to raz jeszcze – w wydaniu The Skys, przyprawione solą i pieprzem indywidualizmu, te pozornie odległe od siebie elementy, nabierają rumieńców, konkretnych kształtów i układają się w bardzo udane (w większości) kompozycje. Te najciekawsze fragmenty, obok wspomnianego powyżej utworu tytułowego, to przede wszystkim mroczny i tajemniczy „Lethal Kiss”, można by rzec, że przebojowy, choć trwa ponad 8 minut, „Calling Out Your Name”, obdarzony epickim solo na gitarze „Walking Alone” oraz chwytliwy „Is This The Way?”. Bogate instrumentarium grupy The Skys w połączeniu z bardzo dobrze zharmonizowanymi ze sobą żeńskimi i męskimi wokalami idealnie wpisuje się w ramy neoprogresywnego rocka. I to takiej jego odmiany, którą należy uznać za oryginalną i niepowtarzalną. Cieszę się bardzo, że grupa The Skys podąża własną ścieżką, nie starając się nikogo naśladować i nie pragnąc brzmieć podobnie do wykonawców uznawanych za ikony gatunku. Powiem szczerze, że album „Colours Of The Desert” przypadł mi do gustu. Zawiera on z jednej strony przystępną w odbiorze, łatwą w przyswojeniu muzykę, a z drugiej – jest żywym przykładem udanej próby znalezienia własnej ścieżki w gąszczu progrockowych dźwięków. Co przecież nie jest wcale łatwą sztuką, o czym świadczą nader liczne przykłady. Za to właśnie lubię tę płytę i z radością witam grupę The Skys w gronie interesujących nowych wykonawców, których dalszym losom będę się przyglądać z zaciekawieniem. PS. Na koniec chciałbym napisać o sprawie która zadziwiła mnie najbardziej. Otóż proszę sobie wyobrazić kogo, w charakterze gości, na płycie „Colours Of The Desert” zatrudnili ci, wydawałoby się, raczkujący w progrockowej branży Litwini. Wymienię tylko kilka najznakomitszych nazwisk: Dave Kilminster to gitarzysta znany z Icon i zespołu towarzyszącego Johnowi Wettonowi, John Young to keyboardzista mający za sobą współpracę ze Scorpions i Bonnie Tyler, Snake Davis grał na saksofonie na płytach Eurythmics, Paula McCartneya, Raya Charles’a i Jamesa Browne’a, Martin Beedle bębnił na bębnach u Sary Brightman i w zespole Cutting Crew, gitarzysta Tony Spada działał niegdyś w legendarnej grupie Holding Pattern, a Anne Marie Helder znają wszyscy chociażby z Panic Room i Mostly Autumn. Całość materiału zmiksował zaś słynny Steve Rispin (m.in. Tina Turner, Elton John, Asia). Imponujące, nieprawdaż?…